Tytuł zaczerpnęłam z artykułu Grzegorza Jankowicza w "Magazynie Literackim" nr 12/2010 (Tygodnik Powszechny 51/2010). Przeczytałam go w ostatni dzień Starego Roku, czekając ze spokojem na nadejście Nowego. Opowieść o czytaniu znanych pisarzy, o różnym do czytania nastawieniu, o celebrowaniu czytania. Samuel Beckett nie czytał nałogowo, Witold Gombrowicz narzekałby na sposób, w jaki zabieramy się do święcenia Świąt (tzn. do czytania). James Joyce z równym zapałem czytał Tomasza z Akwinu, jak i kolorowe, kiczowate pisma. Natomiast Virginia Woolf "pożerała książki nałogowo, [...], musiała czytać nawet przez sen, sądząc po metrach sześciennych recenzji, omówień i prac redakcyjno-wydawniczych".
U mnie Święta, Sylwester i Nowy Rok stały się okazją do czytania. Wprawdzie około-świąteczne i sylwestrowe przygotowania zajęły trochę czasu, jednakże usiadłam i do książki, i do czasopisma. Zastanowiłam się, co daje mi czytanie, przebywanie z tekstem, literaturą. Przede wszystkim relaks i, choć zabrzmi to może trochę trywialnie, odpoczynek od rzeczywistości.
A jak jest u Was? Czy świąteczne dni stają się "czasem" większego i częstszego czytania niż dni powszednie?
Grzegorz Jankowicz, Świąteczny kanon. Święta czy książki?, Tygodnik Powszechny nr 51/2010, s.2-3 (Magazyn Literacki nr 12/2010)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz