Jak to fajnie tak posiedzieć czasem nie robiąc po prostu nic. Kiedyś w to nie wierzyłam, że wtedy małe i większe sprawy nabierają szerszego znaczenia. Odkąd kupiłam lampę podłogową, fotel w jej towarzystwie jest moją tylko chwilą. Czasem w towarzystwie samej siebie tylko, częściej z dodatkiem kawy, wody gazowanej z limonką, przyprawowej herbaty i oczywiście książki. W natłoku informacji, Facebooków (czy tak to można napisać?), telefonów i smartfonów warto chwilę się zatrzymać. Wyjść ze świata wirtualnego do realnego. Nie twierdzę, że korzystanie ze wszelkich udogodnień telefoniczno-internetowych jest złe, sama w nich "siedzę" i to dosyć sporo. Ale zakodowałam, że wystarczy jedno małe popołudnie przerwy i pomysły, plany układają się same.Powoli, ale zyskują jakąś tam klarowność.
Dotarłam wreszcie do końca czytania wszystkich numerów pisma "Bluszcz". Teraz przede mną
"Archipelag". Kolejny czytelniczy cel. Skoro udało się z "Bluszczem", to myślę, że moje nadrabianie gazetowych zaległości może nabrać wyłącznie przyspieszenia.
Kolejne moje blogowe odkrycie to
prosty blog. Niesamowicie wciągająca lekkość stylu autorki, konsekwencja i bardzo bogata treść. Oddech od nadmiaru wszystkiego w życiu. Polecam.
Wyzwanie 3/52