Wprawdzie dzisiaj czwartek:), jednakże mam tzw. wolny dzień i chwilę przy kawie, aby napisać kolejny post. Skąd ten tytuł? Otóż czytam "Jadąc do Babadag" Stasiuka. Smutna, biedna, brudna Europa. Szara i niezachęcająca. Mam dość. Przenoszę się do Toskanii:)).
Przede mną "Cyprysy i topole" Marka Zagańczyka. Autor pisze na okładce:
"Widok toskańskiej doliny jest dla mnie wzorem doskonałości i znakiem
chwil szczęśliwych. W dni jesienne i zimowe noszę go w pamięci jak
talizman i szukam dla niego godnego odpowiednika wśród północnych
pejzaży. Wędruję, szukając ulotnych cieni, wydeptuję szlak, licząc, że w
końcu odnajdę dawny kształt miasta, krajobrazu, choćby jego zarys, i
wpiszę w niego kilka bliskich mi postaci, mocniej uchwycę ich obecność.
Samotność jest może najważniejszą częścią podróży, tej prawdziwej
wiodącej w odległy świat, i tej, równie ważnej, pozwalającej jedynie
siłą wyobraźni podążać w nieznane".
Nie twierdzę, że Stasiuk mi nie pasuje. Pasuje, owszem, jednak nie na długo. Warto czytać jego przemyślenia, nie zapominając, że podróż to nie tylko cudowne "turystyczne" widoki.
"Dobrze jest przyjechać do kraju, o którym prawie nic się nie wie. Myśli wtedy cichną i stają się bezużyteczne. W kraju, o którym prawie nic się nie wie, pamięć traci sens".
(A. Stasiuk "Jadąc do Babadag", s. 101)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz