2011-05-03

Poniedzielnik (3)- "Święta czy książki?"


Tytuł zaczerpnęłam z artykułu Grzegorza Jankowicza w "Magazynie Literackim" nr 12/2010 (Tygodnik Powszechny 51/2010). Przeczytałam go w ostatni dzień Starego Roku, czekając ze spokojem na nadejście Nowego. Opowieść o czytaniu znanych pisarzy, o różnym do czytania nastawieniu, o celebrowaniu czytania. Samuel Beckett nie czytał nałogowo, Witold Gombrowicz narzekałby na   sposób, w jaki zabieramy się do święcenia Świąt   (tzn. do czytania). James Joyce z równym zapałem czytał Tomasza z Akwinu, jak i kolorowe, kiczowate pisma. Natomiast Virginia Woolf "pożerała książki nałogowo, [...], musiała czytać nawet przez sen, sądząc po metrach sześciennych recenzji, omówień i prac redakcyjno-wydawniczych".
U mnie Święta, Sylwester i Nowy Rok stały się  okazją do czytania. Wprawdzie około-świąteczne i sylwestrowe przygotowania zajęły trochę czasu, jednakże usiadłam i do książki, i do czasopisma. Zastanowiłam się, co daje mi czytanie,  przebywanie  z tekstem, literaturą. Przede wszystkim relaks i, choć zabrzmi to może trochę trywialnie, odpoczynek od rzeczywistości.
A jak jest u Was? Czy świąteczne dni stają się "czasem" większego i częstszego czytania niż dni powszednie?



Grzegorz Jankowicz, Świąteczny kanon. Święta czy książki?, Tygodnik Powszechny nr 51/2010, s.2-3 (Magazyn Literacki nr 12/2010)

Poniedzielnik (2)- Lubimy czytać!

Portal Lubimy Czytać odkryłam dzięki lekturze jednego z blogów na Bloggerze. Założyłam sobie konto...i co? Wynika z tego, że pierwszy raz w życiu sięgnęłam po książkę!!! Nic z tych rzeczy:) Czytam od zawsze, z małymi lub większymi przerwami. Na Lubimy Czytać chcę stworzyć własną współczesną, książkową historię.

Nieznany mi Turgieniew

Iwan Turgieniew: Zapiski myśliwego
Turgieniew Zapiski myśliwego

Udział w wyzwaniu czytelniczym "Rosja w literaturze" sprawił, że sięgnęłam po "Zapiski myśliwego" Iwana Turgieniewa. Z ciekawości, z chęci poznania rosyjskiej klasyki i także dlatego, że jeśli sobie coś obiecuję, to dotrzymuję słowa. Zanim przeczytałam, wiedziałam o Turgieniewie tylko tyle, że był, istniał i żył w XIX-wiecznej Rosji. Nie potrafiłam wymienić ani jednego tytułu jego książki. Zastanawiałam się, czy wytrwam do końca, bo opowiadania nie należą do mojego ulubionego literackiego gatunku. Zawsze za krótkie, często bez wyraźnego zakończenia, pozostaje mi po nich jakiś niedosyt.
Przeczytałam. Dotrwałam do końca. I zachwyciłam się. Poezją języka, jego archaicznością, zwięzłością formy. Niczego w nich nie jest za dużo, ani też za mało. Zanurzyłam się w opisach przyrody, postaci oraz zwierząt. Przemierzałam wraz z tytułowym myśliwym rosyjskie wsie i dwory.
Kilka słów o okolicznościach powstania "Zapisków": pracę nad cyklem 25 opowiadań Turgieniew rozpoczął w Rosji w 1846 r., ale kontynuował za granicą. W 1847 r. wyjechał z kraju na trzy lata, czego powodem była jego wielka namiętność, śpiewaczka francuska Paulina Viardot. Aby przebywać w pobliżu ukochanej, Turgieniew osiedlił się w Baden-Baden, a później w Paryżu i podparyskiej miejscowości Bougival. Pierwsze opowiadanie "Chor i Kalinycz" napisał w 1846 r. Całość ukończył do 1852 r. "Zapiski" zyskały Turgieniewowi wielką popularność, pomimi tego, iż w latach 1845-1851 zajmował się głównie pisaniem dramatów.
Odkrywając pańszczyźnianą Rosją Turgieniewa nie myślałam o tym, jaki był cel całego cyklu myśliwskiego. Opowiadania stanowiły ostry atak na prawo pańszczyźniane, zostały napisane w celu uwrażliwienia na kwestie życia społecznego. Turgieniew był związany ze wsią własną biografią, dzieciństwo spędził w majątku matki. Interesowała go krzywda chłopów oraz okrutne obchodzenie się ze służbą dworską.
"Zapiski myśliwego" czyta się dobrze. Opowiadania nie są podobne do siebie, co zważywszy na tematykę, mogło mieć miejsce. Przewija się korowód postaci chłopskich oraz ich zarządców. Niektóre ukazują ówczesne społeczeństwo z perspektywy dziedzica (np. "Rządca", "Kancelaria", "Dwaj ziemianie"), ukazują klasyczny przykład związku pomiędzy dziedzicem a służącą ("Schadzka"). Szczególnie poruszyły mnie dwa: "Czertopchanow i Niedopiuskin" oraz "Kościotrup".
W pierwszym - przyjaźń dwóch szlachciców o dwóch różnych osobowościach. Pantielej Czertopchanow i Tichon Niedopiuskin. Kiedy ten drugi umiera, pierwszy zaczyna chylić sie ku upadkowi.  W drugim tytułowy "Kościotrup" to służąca Łukeria, dogorywająca swych dni w opuszczonej chatce. Miała wypadek: 
(...) potknęłam się, prosto z ganku ze schodów zleciałam- i buch o ziemię! Zdawało się , że nie bardzo się potłukłam, bo się raz dwa podniosłam i do siebie, do pokoiku wróciłam. Tylko coś mi jakby na w n ą t r z u, w żywocie- oberwało.(...) Zaczęłam chudnąć, schnąć, sczerniałam.(...) ani stać, ani siedzieć nie mogę, tylko bym wciąż leżała(...)"
Opowiada dziedzicowi swoje życie z talentem, żywym językiem. Narrator przejęty jej losem obiecuje sobie w duszy pomoc: opium jako środek nasenny, aby choć trochę złagodzić cierpienia. Nie udaje mu się, wkrótce po spotkaniu Łukeria umiera.
"Zapiski myśliwego" można czytać na przemian, nie jest konieczna kolejność. Na cykl składają się opowiadania:
"Chor i Kalinycz", "Jermołaj i młynarka", "Kryształowa woda", "Lekarz powiatowy", "Mój sąsiad Radiłow", "Jednodworzec Owsiannikow", "Lgow", "Bieżyńska łąka", "Kasjan z Krasiwej Mieczy", "Rządca", "Kancelaria", "Basior", "Dwaj ziemianie", "Lebiediań", "Tatiana Borysowna i jej bratanek", "Śmierć", "Śpiewacy", "Piotr Pietrowicz Karatajew", "Schadzka", "Hamlet powiatu szczygrowskiego", "Czertopchanow i Niedopiuskin", "Koniec Czertopchanowa", "Kościotrup", "Turkoce!", "Las i step".



Turgieniew Iwan, Zapiski myśliwego, Państwowy Instytut Wydawniczy, 1974, ss. 420

2011-04-30

Nie zawsze "za chlebem"

Wyfrunęli. Nowa emigracja o sobie. Red. Wiesława Czartoryska.

Notka o wydawnictwie: Społeczne Stowarzyszenie Prasoznawcze "Stopka" w Łomży to bodaj jedyna organizacja na świecie o takiej nazwie. Powstało jesienią 1981 roku.
Zrzesza ponad dwustu członków głównie dziennikarzy, naukowców, działaczy kulturalnych i oświatowych.
Zasięg działalności: Polska z szeroką współpracą, bądź jej gotowością, z zagranicą. Nazwa "Stopka" stała się tak popularna i zarazem wzięta, że przychodzą listy zaadresowane "Pan Stopka", Łomża - i list, mimo braku adresu - dochodzi.
Prezesem jest wieloletni dziennikarz, reporter i założyciel Stowarzyszenia - Stanisław Zagórski. 
(źródło: O Stopce)

Pomysł na zbiór wspomnień "Wyfrunęli. Nowa emigracja o sobie"zainicjowała redaktor Wydawnictwa "Stopka", Wiesława Czartoryska. W ogłoszonym konkursie dziennikarskim w 2009 r. przyznano dwie nagrody główne oraz trzy wyróżnienia. Zamiarem organizatorów przedsięwzięcia było zbudowanie obrazu polskiej emigracji na Zachód po 2004 r., po wstąpieniu Polski do Unii Europejskiej. Najciekawsze prace, wybrane prze jury ukazały się w omawianej publikacji.
Jaki obraz polskiego emigranta widzimy? Bezspornie bardzo różnorodny. student, bezrobotny, farmaceuta, samotna matka...Wyjeżdżają najczęściej z powodu braku pracy czy pieniędzy. Bywają także powody osobiste: uczucie, rozwód czy tez szukanie dla siebie miejsca w życiu. Zbiór relacji, wspomnień, mini-opowiadań uwidacznia perypetie naszych rodaków w  Wielkiej Brytanii, Danii, Irlandii, Włoszech, Niemczech czy  Szwecji...
Nie zdajemy sobie zazwyczaj sprawy, jakie emocje wtedy towarzyszą, jak trudne decyzje trzeba podejmować, zwłaszcza decyzja najtrudniejsza dla wszystkich autorów prac: zostać czy wrócić? Bohaterowie tekstów (oprócz jednego wyjątku), podpisują się prawdziwym imieniem i nazwiskiem. Fakt ten sprawia, że stają się ludzcy, bardziej bliscy, niż osoby anonimowe. Pracują w różnym charakterze. Opiekun ludzi starszych, au-pair, kierowca, to tylko niektóre z nich. Czasem emigracja ma być tylko sezonowa, czasem ta przybrana ojczyzna staje się wybraną.
Relacje pamiętnikarskie reprezentują lepszy i gorszy poziom literacki. daje to obraz mentalności osób wyjeżdżających, a także ujawniają się prawdziwe pisarskie talenty.
"Wyfrunęli. Nowa emigracja o sobie" to także mój debiut. Czytelniczy pod względem pomysłu na książkę. Specyficzny układ tekstów : relacja po relacji, krótsza lub dłuższa forma. "Sprawozdania z życia"- tak nazwałabym te pamiętniki. Niektóre z nich w paru słowach obrazują nastroje wyjeżdżających:
"O mamo! Jak mi brakuje tutaj zwyczajnego jedzenia" Zwyczajnej polskiej kiełbasy i małosolnych, boskich ogóreczków"  (Monika, Holandia)
"Idąc ulicami mojego ukochanego Yorku, który w myślach pieszczotliwie nazywam miastem pachnących czekoladą, myślę, że jestem tu naprawdę szczęśliwa" (Yorkszanka, Wielka Brytania)
"Czy zawsze już będę tak rozdarta na dwoje? Dziecko dwóch matek" A może sierota bez ojczyzny" (Beata, Szwecja)
"Tak trudno jest zostać...Tak trudno jest wrócić..."(Justyna, Dania)
Znam kilka osób, których bliscy lub znajomi wyjechali za granicę. Większość chce kiedyś wrócić. Kiedy? Na to pytanie nie znają odpowiedzi.

(Wydawcą książki jest Oficyna Wydawnicza Stopka)



Wyfrunęli. Nowa emigracja o sobie.Red. Wiesława T. Czartoryska, Oficyna Wydawnicza "Stopka", 2011, ss. 333

2011-04-28

Portret krytyka

Jan Błoński: Błoński przekorny. Dziennik/Wywiady

Notka o autorze: Jan Błoński (1931-2009). Krytyk, historyk literatury, eseista, tłumacz. W latach 1948-52 studiował na Uniwersytecie Jagiellońskim filologię polską pod kierunkiem K.Wyki. Od 1981 r.- profesor UJ. Współzałożyciel i w latach 1972-74 redaktor pisma "Teksty".  Kilkakrotnie przebywał we Francji jako wykładowca języka polskiego na Sorbonie. W sferze jego zainteresowań znajdowała się literatura XX wieku. Autor wielu szkiców i esejów literackich, m.in.: "Poeci i inni" (1956)- analiza twórczości m.in. T. Różewicza, M.  Jastruna i K. I. Gałczyńskiego; "Zmiana warty" (1961)- portret pokolenia pisarzy debiutujących ok. 1956 r. W dużej mierze poświęcał swoją twórczość W. Gombrowiczowi, S.I. Witkiewiczowi oraz Cz. Miłoszowi. Analizował kwestie antysemityzmu i ich oddźwięk w literaturze (artykuł "Biedni Polacy patrzą na getto"- 1994 r.). Twórczość Błońskiego jest także poświęcona pisarzom obcym: M. Proust, S. Beckett. Laureat m.in. nagrody Fundacji im. Kościelskich (1968).


Książka "Błoński przekorny" jest podzielona na dwie części: "Dziennik" oraz "Wywiady". Pomysł na wydanie wspomnień znakomitego krytyka literackiego zainicjował sam autor. We wstępie, napisanym przez syna Krzysztofa czytamy : "...można by też wydać coś w rodzaju pamiętnika czy dokumentu epoki(...). Składać by się mógł z fragmentów quasi-pamiętnika, który napisałem (...) o Gombrowiczu i Paryżu, i snach (...) oraz listów do Sławka [Mrożka] i Czesława [Miłosza]."  Przyznam, że zaciekawiło mnie, czy owe wspomnienia oraz wywiady spełniły swoją rolę.
Zanim rozpoczęłam czytanie, uwagę przykuła okładka. Sympatycznie wyglądający starszy Pan, z uśmiechem w oczach. I tytuł "Błoński przekorny". Zaintrygowało mnie, co przekaże w książce, jaki obraz epoki i literatury zobaczę.
Część I obejmuje "Dziennik". Jan Błoński zaczyna od wspomnień najodleglejszych, sięgających dzieciństwa, sytuacji zapamiętanych z czasów okupacji. Wspomnienia są trochę nieregularne. Wojna nie pojawia się u Błońskiego jako apokalipsa, ze względu na młody wówczas wiek autora. Jednakże pamięta wirującą karuzelę, opisywaną później przez Miłosza w wierszu "Campo di Fiori". Pisze: "(...) wszystko było tak jak w wierszu, nic dodać, nic ująć". Pamiętnik jest kontynuowany w 1962 r. i  pisany z przerwami do 1968. 
Część II stanowią wywiady autora z pisarzami, artystami, ludźmi znaczącymi dla kultury. Błoński rozmawia m.in. z Leopoldem Staffem, Julianem Tuwimem, Jarosławem Iwaszkiewiczem, Piotrem Skrzyneckim, Eugene Ionesco, Konradem Swinarskim, Czesławem Miłoszem. Niesłychane, że przewija się tyle nazwisk, postaci ówczesnej (a także współczesnej) "śmietanki literackiej". I że dopiero dwa lata temu zmarł człowiek, który znał te osoby osobiście i z niektórymi pozostawał w przyjacielskich stosunkach. Bohaterów wywiadów poznajemy nie tylko jako twórców, ale także jako zwykłych ludzi. Zwierzają się z trudów tworzenia, przytaczają anegdotki. Obszerna rozmowa z Miłoszem pokazuje poetę jako człowieka "ludzkiego", patrzącego z dystansem na swoją twórczość.
Ostatnia część książki to rozmowy i wywiady z Janem Błońskim. Krytyka słucha Jerzy Pilch, rozmawiają z nim m.in. Krystyna i Stefan Chwinowie. Błoński dużą część swoich wypowiedzi poświęca Gombrowiczowi oraz Miłoszowi, z którymi przyjaźnił się do końca życia.
Książka odkrywa przyjazne oblicze wydawać by się mogło, surowego i stanowczego krytyka literackiego, który przeżył kilka epok w dziejach literatury.  Styl powieściowy, żywy i wciągający. Bogactwo szczegółów w wywiadach. Informacje o pisarzach, jakich nie znajdziemy w podręcznikach. Ich radość pisania, ale także codzienne rozterki i przemyślenia. Pomimo dużej objętości i formatu (472 strony) czas przy czytaniu mija szybko. Warto zapamiętać Jana Błońskiego. Jak sam pisze: "(...) ale to wszystko żarty. A zresztą bawcie się, jak potraficie, co Wam będę opowiadał...".

(Egzemplarz recenzencki, otrzymany dzięki uprzejmości Wydawnictwa Znak)

Znak


Jan Błoński, Błoński przekorny. Dziennik/Wywiady, Wydawnictwo Znak, 2011, ss. 472

2011-04-17

Poduszka w różowe słonie

Joanna M. Chmielewska: Poduszka w różowe słonie
Chmielewska Joanna M.

Notka o autorce (z okładki): Joanna M. Chmielewska, pracuje jako pedagog, wychowuje trójkę dzieci. Autorka opowiadań i utworów dla dzieci ("Kaczucha", "Brosza", "Historia srebrnego talizmanu", "Neska i srebrny talizman"), a także serii wierszy "Zaczarowane rymowanki". "Poduszka w różowe słonie" jest pierwszą powieścią autorki dla dorosłych.

Poduszka w różowe słonie jest niezbędna dla spokojnych snów. Potrzebna jest zamiast mamy. I miś Florian- najlepszy przyjaciel. Hanka, trzydziestoletnia singielka, wiedzie dorosłe życie bez niespodzianek i nieprzewidywalnych sytuacji. Świetna praca, własne mieszkanie. Sytuacja zmienia się, kiedy staje się niespodziewanie opiekunką pięcioletniej Ani.
Nie potrafi emocjonalnie zająć się dzieckiem. Zapewnia mu materialne podstawy do życia, nie jest jednak w stanie zaspokoić jego psychicznych potrzeb. Przeżycia Hanki z dzieciństwa kładą się cieniem na jest teraźniejszości. Nie potrafi znieść dotyku, nosi w sobie ból, nie dający się przełożyć na słowa. Pojawienie się mężczyzny w jej życiu, przyjaciela dodatkowo komplikuje sytuację.
Wartko napisana książka, pełna mądrych, psychologicznych retrospekcji do dzieciństwa Hanki. Podaje wyjaśnienia, nie szuka oceny głównej bohaterki. Daje nadzieję, że jest szansa na wyzdrowienie, na wyjście z każdej życiowej sytuacji.
Po przeczytaniu krótkiej recenzji z tylnej okładki zastanawiałam się, czy powieść nie będzie zbyt ckliwa, melancholijna i łzawa. Czy wyciśnie łzy z oczu?:). Niekoniecznie. Joanna M. Chmielewska sprawnie konstruuje akcję, nie ma tutaj niepotrzebnych dłużyzn i przeciągnięć. Książka w sam raz na spokojne, niedzielne popołudnie. Do zastanowienia się nad relacjami matka-córka, do przemyślenia trudnych, ale dających się rozwiązać poruszających problemów w relacjach z dzieckiem. Świat dorosły i dziecięcy zobrazowany jest równolegle, Hanka i Ania borykają się z własnymi przeżyciami i problemami same, aby w końcu przyzwyczaić się do siebie.
"Różowe słonie odganiają złe sny". Warto w to uwierzyć.

(Egzemplarz recenzencki, otrzymany dzięki uprzejmości Wydawnictwa MG)

Wydawnictwo MG

Joanna M. Chmielewska, Poduszka w różowe słonie, Wydawnictwo MG, 2011, ss. 277


2011-04-13

Wsi spokojna...?

Maciej Grabski: Ksiądz Rafał. Niespokojne czasy
Grabski M. Ksiądz Rafał

Notka o autorze (z okładki): Maciej Grabski (ur. 1968 r.), krakowianin, meloman, fotograf, milośnik kotów, dobrych win i dobrej kuchni. W swoim dotychczasowym pisarstwie ograniczał się wyłącznie do artykułów fachowych. Zmieniło się to dopiero w 2009 roku, gdy po licznych namowach napisał "Księdza Rafała".

"Ksiądz Rafał. Niespokojne czasy" był dla mnie zaskoczeniem. Po przeczytaniu streszczenia na tylnej okładce spodziewałam się religijnych uniesień bohaterów, a zwłaszcza bohatera tytułowego oraz wielu politycznych aluzji. Rozczarowałam się w bardzo przyjemny sposób. Powieść pochłonęłam  w ciągu kilku wieczorów, jednym tchem.
Nie czytałam pierwszej części losów księdza Rafała Nowiny. Jednakże część druga jest na tyle odrębna, że oba "tomy" można czytać osobno. Gródek, spokojna wieś, o nieokreślonym położeniu, jawi się jako enklawa wiejskości, życia na obrzeżu kraju, na prowincji.
Powieść rozpoczyna się w momencie wyboru Karola Wojtyły na papieża. Po śmierci biskupa Jakuba ksiądz Rafał Nowina otrzymuje pokaźną sumę pieniędzy. W nieoczekiwany dla dostojników kościelnych sposób rozdziela pieniądze. Nie wzbudza to aprobaty kurii, kościelne gierki doprowadzają prawie do usunięcia proboszcza z Gródka. A proboszcz jest niecodzienny, rozmawia ze zwierzętami, jeździ na motorze, znajduje doskonały język z Radą Parafialną. Jest powszechnie szanowany. Dogaduje się nawet z tajemniczą uzdrowicielką.
Znajdujemy w książce początki Solidarności oraz pierwszą pielgrzymkę papieża Jana Pawła II do Polski. Wątki owe są tylko zasygnalizowane, nie wysuwają się na plan pierwszy. Głównym tematem są ludzie: rozmowy w barze, wzajemne sympatie i antypatie, zebrania w Kościele. Wartki język, świetnie poprowadzone dialogi. Po przeczytaniu można zweryfikować swoje poglądy na pracę księży, "układy" panujące w Kościele. Duchowieństwo jest tutaj bardzo ludzkie, ze swoimi słabościami i wadami. I to stanowi o głównej sile powieści.
Ciepła opowieść. Aż prosi się o ciąg dalszy...

(Egzemplarz recenzencki, otrzymany dzięki uprzejmości Wydawnictwa Znak)

Znak


Maciej Grabski, Ksiądz Rafał. Niespokojne czasy, Wydawnictwo Znak, 2011, ss. 364